Wzięło mnie ostatnio na biżuteryjne wspominki, kiedy brnęłam przez nieskończoną ilość zdjęć biżuterii wszelakiej, jaka trafiła, a czasem i nie trafiła na tego bloga, próbując robić porządki w plikach. Jest tego masa, więcej niż bym przypuszczała :) Z przeglądaniem przyszła też chęć na odświeżenie "starej" twórczości, to jest zmierzenie się z wzorami które kiedyś dominowały moją uwagę. Do takich kolczyków dzisiejsze na pewno się zaliczają, bo kiedyś z uporem maniaka wyszywałam coraz to kolejne mandale idealne do zawieszenia na ucho. Zatęskniłam za nimi (swoją drogą, powrót do tych kolczyków, pozwolił mi zrozumieć, że moje zamiłowanie do motywu mandali w różnym wydaniu nie wzięło się znikąd) wzięłam się więc za igłę i nici, sypnęłam garścią koralików, dorzuciłam dwa czeskie, szklane kaboszony i zaczęłam kręcić kółka:) A powrót do przeszłości był tak miły, że krótko po tych kolczykach, powstały kolejne, czekają jeszcze w kolejce do obróbki zdjęć :)
Cudne, już się nimi zachwycałam na facebooku i wciąż tak samo zachwycają :) Podoba mi się ta kolorystyka, trafia w moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńAleż cudowne kolory:)
OdpowiedzUsuń