W ostatnim czasie, często powstają u mnie rzeczy, które w zamyśle miały być czymś innym, niż to, czym w efekcie końcowym zostały:) Tak też było z tą bransoletką. Jej główna część, czyli otoczone sieczką i drobnicą bawole oko miała być wisiorkiem. Rozbudowanym, fakt, ciężkim, też nie da się zaprzeczyć, ale mimo wszystko wisiorkiem. W tym czasie co powstawał, zatęskniłam za większymi formami - nie aż tak znowu dużymi, bo, jak można zauważyć, naszyjnika jeszcze żadnego nie stworzyłam, chociaż zbieram się, zbieram... - troszkę pogłówkowałam i znalazłam w końcu sposób, jak wyszyty, podklejony i obszyty już element wkomponować w bransoletkę, tak, żeby wszystkiego nie pruć. I tak właśnie powstała ta duża i ciężka bransoleta, składająca się z trzech osobnych segmentów, splecionych potem ze sobą w jedną, solidną całość:)
Na pewno będzie przyciągać spojrzenia, bo rozmiary ma naprawdę słuszne:) Szerokość głównego elementu tu 7 cm, boki mają niewiele mniej - 6cm, długość: 19 - 22cm. A materiały to wspomniane wyżej bawole oko, jaspisy, troszkę sieczki, dużo toho, preciosy i file polish.
Zajęła mi kilka długich wieczorów, w szczególności wymyślenie jakiegoś solidnego połączenia, które przetrwa ciężary wymagało kilka prób i dużo czasu, ale jest, powstała i jestem z niej dumna:)
Pozdrawiam serdecznie:)
A jakby ktoś chciał zobaczyć, jak było na warsztatach z Weroniką "Weraph" Kaczor, to zapraszam na bloga Marzeny:)
A jakby ktoś chciał zobaczyć, jak było na warsztatach z Weroniką "Weraph" Kaczor, to zapraszam na bloga Marzeny:)