Kolczyki które powstały właściwie przez przypadek, z palącej potrzeby wyszywania czegokolwiek:) Howlitowe talerzyki, jakie do nich wykorzystałam, przeleżały w szufladzie dobrych kilka miesięcy, ale w końcu doczekały się swojej oprawy:)
Howlity otoczyłam matowymi, chabrowymi toho, z odrobiną hematytowych drobinek i czarnych koralików, a że nie mogłam się powstrzymać przed frędzelkami, dodałam też trochę kryształków fire polish.
Życzę udanej i słonecznej niedzieli:)
Śliczne! Te howlity super w chabrach wyglądają, cudna oprawa!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne!
OdpowiedzUsuńBardzo ładne. Koronkowa robota.
OdpowiedzUsuńCudowne kolory:) i niesamowicie misterna robota:)
OdpowiedzUsuńFantastyczne kolczyki - z chęcią bym takie założyła ;-)
OdpowiedzUsuńMaleńkie cudeńka:)
OdpowiedzUsuńFajnie , że sie doczekały - warto było poczekać:)
OdpowiedzUsuńsympatyczne :)
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuńŚliczne :) Turkus z tym odcieniem niebieskości wygląda rzeczywiście bardzo uroczo :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie cieńsza nitka lepiej wygląda:)! dzięki za radę:) teraz pozostało mi tylko ćwiczyć i ćwiczyć:)
OdpowiedzUsuńśliczności! piękne kolory, fantastyczna forma :) cudo :)
OdpowiedzUsuńAle piękne!!!! Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńpiękne!!!taka misterna robota....
OdpowiedzUsuńŚwietne połączenie matowych koralików i tych czarnych :) Zdecydowanie kolczyki mają w sobie to coś! :)
OdpowiedzUsuńIdealne zestawienie kolorów :)
OdpowiedzUsuń