Praca nad niektórymi projektami jest dziwna - nie ze względu na sposób, albo okoliczności, w jakich rodzi się sam pomysł, ale ze względu na to, jakie, że tak napiszę, emocje towarzyszą tworzeniu. Tak też było z tymi kolczykami, z jednej strony, wszystko sobie zaplanowałam, wiedziałam, jak mają wyglądać - w dużej mierze dlatego, że zrobiłam wisiorek w podobnej formie i zamarzyły mi się kolczyki. Teoretycznie więc, pozostało tylko łatwe i szybkie szycie, skoro wszystko jest już zaplanowane. Jak to jednak zwykle bywa "szybkie" (bynajmniej nie powstające w godzinę, a co najmniej w kilka, ale jeszcze nie sięgające kilku dni) wloką się niemiłosiernie długo

Podobnie było z tymi kolczykami, chciałam je skończyć jak najszybciej, bo byłam ciekawa efektu - cóż, jak już wyżej wspomniałam, szybkość nijak się ma do prawdziwego tego słowa znaczenia (chociaż, może to kwestia względna?), tym bardziej, jeśli szyje się dwa kolczyki na raz. Tak dla zachowania symetrii. Gorzej jak się przez własną nieuwagę, gapiostwo i pewną dozę zmęczenia, odwróci kolejność kolorów w jednym z kolczyków.
"Szybki" projekt trwał jakieś 2 tygodnie - oczywiście nie ciągłej pracy, aż taką ślamazarą nie jestem;p - i chociaż sam efekt mnie zadowolił, ból palców, oczu i kręgosłupa od ślęczenia w niewygodnej pozycji - tak, tak, to akurat moja wina - skutecznie ostudził mój zapał, do zabrania się za kolejną parę w tym wzorze, jaką planowałam, nim jeszcze skończyłam te kolczyki. Pewnie za jakiś czas mi przejdzie, na razie jednak wolę pozostać przy nieco mniejszych projektach sutaszowych:)
Tymczasem właśnie oddaję się przyjemności, na którą w ostatnich tygodniach nie miałam czasu - dręcząc zawzięcie sutasz - czyli zakopałam się w koralikach i wyszywam, jak zawsze kilka rzeczy na raz, z mocnym postanowieniem wykończenia wszystkich, no ale jak wiadomo, z tymi postanowieniami różnie bywa... W każdym bądź razie, kilka prac jest już wykończonych, teraz pozostaje się tylko zmotywować, do zrobienia zdjęć:)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarze:)