Labradoryt z dzisiejszego posta na swoje koralikowe ubranko czekał niemal dwa lata, owszem, światło dzienne widywał często, bo częśto wyciągałam go z pudełka, żeby sobie na niego popatrzeć. Nie powiem, że próbowałam zdecydować się na to którą stronę wyeksponuję, bo od samego początku wiedziałam, że cokolwiek bym nie zrobiła, musi być dwustronne, bo obie miały w sobie to coś:) Oczywistym wyborem w taiej sytuacji było oplecenie kamienia koralikami, ale nim w moje ręce trafiły niklowe toho i nim w końcu zdecydowałam się zmierzyć z tematem... No właśnie, minęło dużo czasu:) Ale jest, mój i tylko mój, niezwykły kamyk w monochromatycznym otoczeniu koralików, z każdej strony całkiem inny:)
Ale fajnie, tym sposobem masz dwa wisiorki, każdy inny. :)
OdpowiedzUsuńPiękny, magiczny :) I świetnie oprawiony, ta krawatka wpadła mi w oko :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wygląda, koraliki cudnie podkreślają piękno kamienia :)
OdpowiedzUsuńOj, takiego też bym nie oddała-świetny! ;)
OdpowiedzUsuńJest przepiękny. :D
OdpowiedzUsuńAle cudo!!!! Piękny!
OdpowiedzUsuńPiękny! :) jedna i druga strona prezentuje się zjawiskowo :)
OdpowiedzUsuńkrawatka jest bardzo ciekawa :)
warto było czekać dwa lata :D