Te sutaszowe kolczyki powstały na potrzeby dopełnienia weselnej sukienki, do której żaden z naszyjników, które wymyśliłam, lub miałam nijak nie pasował, postawiłam więc na duże kolczyki, łączące w sobie kolory sukienki - kremowe tło dla czarnej koronki, z odrobiną szaleństwa w postaci wściekle różowych kryształków. Co bardziej wtajemniczeni, wiedzą, że róż to zdecydowanie nie mój kolor, ale nie mogłam się oprzeć tym łezkom i temu jak świetnie ożywiają te kolczyki, a potem temu, żeby zatrzymać je tylko dla siebie (co nie od początku było takie oczywiste, bo wersji weselnych kolczyków było kilka, a uszu para tylko jedna:). Od razu wkradły się do grona moich ulubionych kolczyków, ubolewam tylko nad tym, że okazji do noszenia ich jest tak niewiele:)