Zabawa z Art Clay silver marzyła mi się od dawna, nim spełniłam tą zachciankę minęło trochę czasu, aż w końcu natrafiła się okazja i promocyjna cena na zestaw startowy, więc się skusiłam. Przygotowywałam się długo - nie da się ukryć, że do najtańszych te glinki nie należą zdecydowanie... - głównie bawiąc się z fimo, ale kiedy przyszło co do czego, stwierdziłam, że równie dobrze, mogłabym nie ćwiczyć w ogóle. Glinka srebra w niczym nie przypominała fimo. Miałam ochotę na większy wisior z kolorowymi cyrkoniami, a skończyło się na dwóch wisiorkach ręcznie wymęczonych + jeden z wcześniej wypalonego listka pokrytego pastą który niestety pękł przy rozwiercaniu dziurki, a który postanowiłam jednak uratować wypełniając ubytek kilkoma kuleczkami i fioletowymi cyrkoniami:) Wymęczyły mnie te wisiorki strasznie, ale z efektów, mocno niedoskonałych i tak jestem zadowolona:) Listek i zawieszkę w bransoletce pokryłam oksydą i wypolerowałam, przy okrągłym wisiorku postawiłam na lekko satynowe wykończenie i czyste srebro.
Jak dla mnie: dzieło sztuki. Podziwiam!
OdpowiedzUsuńho ho!nie wygląda na pierwsze próby, śliczne!
OdpowiedzUsuńJeżeli to Twoja pierwsza próba, to chylę czoła. Pięknie wyszło. Wspaniałe biżutki.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i odrobinę zazdroszczę, bo to też moje malutkie marzenie do zrealizowania w bliżej nieokreślonej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńGratuluję debiutu. Piękne drobiazgi wyszły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wyglądają bardzo sympatycznie jak na pierwsze próby. :D
OdpowiedzUsuńZdolniacha, Udane pierwsze próby!
OdpowiedzUsuńTo na pewno są pierwsze próby??????Wyglądają perfekcyjnie!!!
OdpowiedzUsuńPrześliczne wisiorki i jak na pierwszą próbę są bez zarzutu ;)
OdpowiedzUsuń